Uchodźcy z Korei Północnej


Zarys historyczny

Korea Północna jest jednym z nielicznych już dziś w świecie państw całkowicie zamkniętych. Niemal nikt nie ma wstępu do tego kraju, tylko nieliczni byli świadkami tego, co dzieje się wewnątrz. Państwo to, wielu kojarzy się z bronią jądrową, ogromną armią wojska, głodem, biedą, obozami pracy i reedukacyjnymi, z tyranią, dyktaturą, komuną.
Do roku 1905 na Półwyspie Koreańskim istniało Cesarstwo Koreańskie. Jednak po zwycięstwie z Rosją, aneksji terytorium Korei dokonała Japonia. W 1945 po kapitulacji zaborcy państwo to zostało podzielone na dwie strefy wpływów, oddzielone granicą wzdłuż 38 równoleżnika. Ustabilizowaniem południa miały zająć się Stany Zjednoczone Ameryki, zaś kluczową rolę na północ od równoleżnika odegrał ZSRR. Od lutego 1946 roku w północnej części Półwyspu rządy sprawował, opanowany przez komunistów Tymczasowy Komitet Ludowy Korei Północnej pod wodzą Kim Ir Sena, który w czasie II wojny światowej walczył jako kapitan Armii Czerwonej w Mandżurii.
W 1948 władze Północy odmówiły udziału w wyborach władz całego półwyspu organizowanych przez ONZ. Korea Południowa 15 sierpnia, Północna 9 września w 1948 roku ogłosiły niepodległość, roszcząc sobie prawo do administrowania na terenie całego kraju. Podział ten pogrzebał ostatecznie szanse na pokojowe zjednoczenie, które i tak było praktycznie nierealne. Żaden z rządów nie mógł zgodzić się na scenariusz zjednoczenia proponowany przez drugą stronę. Koreańczycy z Północy chcieli dokonać rewolucji komunistycznej na Południu przy wsparciu tamtejszych działaczy lewicowych i Związku Radzieckiego.
27 lipca 1950 roku na Półwyspie wybuchła tzw. Wojna koreańska – konflikt zbrojny pomiędzy Północą, a Południem. Wsparcia Korei Południowej udzieliły wojska ONZ. Po licznych porażkach i sukcesach, zarówno jednej jak i drugiej strony, w lipcu 1953 roku podpisano zawieszenia broni, formalnie konflikt zbrojny trwa do dziś. Wojna wyniszczyła oba zwaśnione kraje, szacuje się, że ucierpiało około 4 milionów ludzi.
W 1953 roku ustanowiono Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną. W rok później Kim Ir Sen wprowadził ustrój nadający mu status absolutnego władcy, aż do śmierci. Początkowo polityka centralnego planowania regulująca wszystkie dziedziny życia społecznego sprzyjała odbudowie powojennych zniszczeń. Północni Koreańczycy zgodnie twierdzą, że prawdziwe kłopoty pojawiły się tuż przed śmiercią władcy w 1994 roku i znacznie pogłębiły się po tym, gdy w trzy lata później władzę objął jego syn Kim Dzong Il.

Kim Dzong Um

Geografia
Korea Północna położona jest na północnej części Półwyspu Koreańskiego. Rzeki Tumen i Amnok, ważne z punktu widzenia uchodźców, wytyczają północną granicę z Chinami. Na północno-wschodnim krańcu państwa przebiega krótka granica z Rosją. Od Korei Południowej Północ oddziela Koreańska Strefa Zdemilitaryzowana. Jest to pas ziemi przebiegający wzdłuż linii demarkacyjnej, położony wzdłuż równoleżnika 38. Strefa ta ma szerokość 4km i długość 238km. Teoretycznie rola strefy polega na ograniczeniu fizycznego i wzrokowego kontaktu sił obu stron, co ma ograniczać incydenty i prowokacje. Praktycznie stanowi ona jedną z najszczelniejszych granic świata, na której znajduje się największe na świecie pole minowe. Skutecznie ogranicza wszelkie próby migracji ludności. Uchodźcy z Północy nawet nie podejmują się prób ucieczki bezpośrednio do Korei Południowej, a północnokoreańscy strażnicy strzegący granic muszą dodatkowo strzec siebie nawzajem, tak by żaden z nich nie zbiegł. ,
Stolicą państwa jest Pjongjang znany w Polsce również jako Phenian, który liczy ponad 3 miliony mieszkańców. Korea Północna podzielona jest na dziewięć prowincji.
Życie mieszkańcom utrudnia dość surowy klimat. Zimy są tam bardzo mroźne. Wieją tam często silne, północne i północno-zachodnie wiatry znad Syberii. Wywołują one burze śnieżne, które występują na zmianę z ładną pogodą. Lata są krótkie, lecz gorące i wilgotne. Ulewne deszcze związane z monsunami, które występują tam dość często, w 2007 roku doprowadziły do katastrofalnych powodzi. Pory przejściowe wiosna i jesień przynoszą temperatury stosunkowo najprzyjemniejsze. Wiosną występują często susze na zmianę z gwałtownymi powodziami. Co roku, późnym latem i wczesną jesienią Półwysep Koreański nawiedzają także tajfuny.

Dzieci w oknie przygranicznego budynku Korei Północnej

Uchodźcy
Na terenie Korei Północnej funkcjonują dziesiątki karnych obozów pracy, w których przetrzymuje się obywateli oskarżanych o niewystarczającą lojalność. Do obozu można trafić choćby za przekręcenie słów pieśni śpiewanej na cześć wodza. Niewielu żywym udaje się opuścić taki obóz, przeżywalność wynosi około 7 na 1000-1200 osób. Głód i niedożywienie dotykające przynajmniej czwartą część 23-milionowej populacji. Mieszkańcy często muszą uciekać się do jedzenia odpadków, kory lub korzeni,. Niewyobrażalne niedożywienie, sporadycznie doprowadza do zachowań nawet tak skrajnych jak kanibalizm. Służby mundurowe złożone z przynajmniej miliona pracowników, szpiegujących i prześladujących pozostałych mieszkańców są codziennością. Panuje powszechny strach i nieufność nawet do najbliższych członków rodziny. Prąd włączany jest na około godzinę dziennie i nie dociera do wszystkich. Bieżąca woda dociera do niewielu domostw, a jej dostawy również są nieregularne.
Bieda, głód, brak żywności, opału, opieki medycznej, bark wolności oraz tyrania władzy zmuszają ludność do ucieczki ze swojego państwa. Najczęściej uciekinierzy przeprawiają się przez wspomniane już rzeki Tuman i Amnok. Początkowo migranci pozostawali w Chinach tylko kilka miesięcy, pracując dorywczo, zarabiali trochę pieniędzy i wracali do siebie. Fale tysięcy uchodźców w podartych ubraniach ukrywających się w chińskich górach, lasach i grotach pojawiły się nieco później. Stało się to w latach 90-tych, gdy sytuacja w Korei jeszcze bardziej się pogorszyła. Na początku władze Chin obserwowały sytuację patrząc przez palce, przymykały oczy na uchodźców, dopóki nie cierpiał na tym obraz kraju. Uchodźcom pomagali liczni wolontariusze, najczęściej z Korei Południowej, lecz także Chińscy obywatele oraz różne organizacje humanitarne i wyznaniowe.
Z czasem chińska policja coraz skrupulatniej patrolowała przygraniczne tereny, schwytanych uchodźców odsyłano do Korei Północnej na pewną śmierć. Za ucieczkę grozi tam właśnie kara śmierci lub zesłanie do obozu pracy, co oznacza tylko nieco wolniejszą śmierć.
Globalny świat po raz pierwszy zauważył problem, gdy w 2001 roku siedmioosobowa rodzina północnokoreańska znalazła schronienie w pomieszczeniach przedstawicielstwa dyplomatycznego Wysokiego Komisariatu Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźców (UNHCR) w Pekinie. Ci zdeterminowani ludzie chcieli zwrócić uwagę na dramatyczną sytuację stek tysięcy nielegalnych przybyszy mieszkających w Chinach. Postanowili, że nie opuszczą tej dyplomatycznej siedziby, dopóki nie zostanie im przyznany azyl w Korei Południowej. W końcu zgodzono się na spełnienie żądań rodziny.
O ile ta afera obeszła się bez zbyt wielkiego rozgłosu, kolejna w marcu 2002 roku była zorganizowaną na wielką skalę akcją. Przy organizacji pomogli wspominani wolontariusze. Chciano ukazać społeczności międzynarodowej, że Chiny nie przestrzegają konwencji genewskiej z 1951 roku dotyczącej prawa do azylu, a łamały ją nagminnie odsyłając ludzi, którzy uciekali przed głodem i prześladowaniami politycznymi. Tym razem, aż sześć rodzin i dwie osierocone dziewczynki przedostały się do ambasady Hiszpanii. Żądania były takie same – azyl, teraz grożono jednak zbiorowym samobójstwem. Władze Chin błyskawicznie i bez rozgłosu spełniły żądania. Na Chińsko – Koreańskiej granicy pojawiało się coraz więcej patroli, władze zachęcały ludność do ujawniania uciekinierów oferując wysokie nagrody. Postępujące represje znacznie osłabiły możliwości interwencji wolontariuszy i organizacji humanitarnych pomagających uciekinierom.
Wraz z najrozmaitszymi akcjami, które były zapoczątkowane w tamtym okresie przez różne organizacje, takimi jak szokujące plakaty, czy wszechobecne informacje o brutalnych działaniach ze strony Chińczyków, system kontroli granic coraz bardziej się zaostrzał. Dokonano niesłychanie skutecznej mobilizacji, regularnie organizowano łapanki na granicy z Koreą, a policję wspomagały oddziały paramilitarne oraz funkcjonariusze władz północnokoreańskich.
W 2002 roku po kolejnych „szantażach humanitarnych” ze strony uciekinierów, którzy tym razem wdarli się do ambasad Korei Południowej i Kanady, władze Chin skutecznie wzmocniły system zabezpieczeń takich placówek dyplomatycznych.
Liczebność Północnych Koreańczyków, którzy uciekli do Chin jest dziś szacowana na minimum trzysta tysięcy. Wg władz Chińskich, które podpisały umowę o ekstradycji z Phenianem, koreańscy uchodźcy są jedynie nielegalnymi emigrantami ekonomicznymi i nie podlegają konwencji genewskiej. Chiny są także nieprzychylne tworzeniu przez UNHCR na ich terytoriach obozów dla uciekinierów. Wiele krajów zachodnich liczy się z gigantycznymi interesami, jakie mogą wypływać ze współpracy z chińskim rynkiem i stara się nadmiernie nie niepokoić oraz nie atakować bezpośrednio tego bogatego partnera biznesowego. Sama Korea Południowa również ukazuje swoje powody do obaw, nie ukrywając, że nagły przypływ uchodźców z północy doprowadziłby do znacznej destabilizacji.

Drut kolczasty przy obszarze zdemilitaryzowanym...

Ucieczka
„3000 km najeżonej niebezpieczeństwami podróży przez Chiny to dopiero początek. Później przed uchodźcami stanie większe wyzwanie: stworzenie sobie nowego życia.”
Większość uchodźców z Korei Północnej początkowo nie planuje swojej ucieczki. Wpajana od najmłodszych lat życia ideologia, system wartości i bezgraniczna miłość do ojczyzny, czy zwykłe ludzkie przyzwyczajenie do kraju dzieciństwa sprawiają, że migrująca ludność zazwyczaj przekracza rzekę stanowiącą granicę z Chinami, tylko po to by nieco poprawić byt swój i swojej rodziny. Zarobki rzędu nawet 30 euro miesięcznie są dla wielu Koreańczyków z Północy bardzo dużą sumą pieniędzy, wartą poświęcenia. W swoim kraju w ciągu miesiąca ciężkiej, wręcz niewolniczej pracy mogą zarobić równowartość około 90 centów. Większość z tych ludzi początkowo planuje tylko ucieczkę na jakiś czas, by zarobić trochę pieniędzy i móc z nimi wrócić do domu i reszty rodziny. Nawet taki krótkoterminowy, nielegalny pobyt w Chinach wymaga od tych ludzi dużo samozaparcia i niezmiernej odwagi. Ryzyko śmierci zadanej przez żołnierzy koreańskich podczas przekraczania granicy jest bardzo realne. Przeważnie strzelają tylko do osób, które jeszcze nie przekroczyły brzegu rzeki, przekonani, że uciekinierów wkrótce złapią służby Chińskie, często po tym kroku pozwalają już na kontynuowanie ucieczki. Po drugiej stronie rzeki zagrożeniem są właśnie chińskie patrole, które przeczesują nie tylko lasy, czy pola, ale również domostwa i wsie, w których mogliby ukryć się niechciani emigranci. Gdy Chiński patrol znajdzie emigranta, odsyła go do Korei, gdzie czeka go rychła śmierć. Uciekający ryzykują jednak, nie tylko własnym życiem. Gdy władze Korei dowiadują się o czyjejś ucieczce, skazują za nią całą rodzinę. Jako rodzinę w Korei Północnej rozumie się wszystkich spokrewnionych do trzeciego stopnia pokrewieństwa. Za ucieczkę jednej osoby do obozów pracy trafiają ojciec, matka, bracia, siostry, lecz także dziadkowie, wujowie, ciotki, kuzyni i inni żyjący krewni. Kara spotyka nawet najbliższe otoczenie uciekiniera, jego kolegów z pracy, sąsiadów i przyjaciół. Ten system ma odstraszać od ucieczki także pracowników dyplomatycznych, którym pozwala się podróżować po świecie, jednak zawsze bez towarzystwa rodzin, które pozostają w Korei.
Gdy Koreańczyk podejmie już tą trudną decyzję o ucieczce, do pokonania pozostaje jeszcze wiele innych przeszkód. Aby przekroczyć granicę, trzeba najpierw do niej dotrzeć. W kraju, w którym nie ma wolności przemieszczania się nie jest to tak łatwe, jak mogłoby się zdawać. Tylko nieliczni dostają przepustki zezwalające na podróż po tym totalitarnym kraju, udaje się to tym, którzy mają przy granicy rodzinę lub inny ważny pretekst by móc dotrzeć w pobliże granic. Konspiracyjna podróż bez przepustki jest możliwa, lecz bardzo ryzykowna, najczęściej wymaga posiadania pewnej kwoty pieniędzy, którą można by skorumpować przewoźników lub konduktorów. Najłatwiej mają mieszkańcy przygranicznych miejscowości, którzy nie muszą martwić się o podróż i mogą dotrzeć do granicy pieszo.
Większość uchodźców próbuje przeprawiać się przez wspominaną już rzekę Tumen. Latem miejscami jest na tyle płytka, że daje się ją przejść, zaś zimą pokonanie tej przeszkody ułatwia skuwający jej powierzchnię lód. Chiński brzeg wygląda niewinnie – miejscami zaledwie kilku żołnierzy, żadnych płotów pod napięciem. Po stronie koreańskiej co kilkaset metrów stoją bunkry przypominające stanowiska myśliwskie. Pragnący uciec przez pewien czas z ukrycia obserwują granicę, sprawdzając w jakich odstępach czasowych pojawiają się nań patrole, najczęściej jest to 30-60minut, a więc wystarczająco długo. Inni przepełnieni strachem nie czekając od razu rzucają się w wody rzeki.
W Chinach prócz patroli policji i armii, na uchodźców czekają także inne zagrożenia. Pozorną pomoc uciekinierom oferują oszuści i sutenerzy. Mieszkańcy chińskich wsi często wykorzystują Koreańczyków do niewolniczej pracy, płacąc jedzeniem, rzadziej małymi kwotami pieniędzy, szantażując wydaniem policji, niejednokrotnie bijąc i poniżając. Skuszone uzyskaniem chińskiego obywatelstwa Koreanki, często zawierają feralne związki małżeńskie z nieuczciwymi mężczyznami z Chin. W Chinach prowadzona jest polityka zezwalająca na posiadanie tyko jednego dziecka, na wsiach bardziej preferuje się potomków płci męskiej, zdolnych do ciężkiej pracy. Przy braku kobiet chłopi ze wsi chętnie zawierają małżeństwa z kobietami z Korei. Niestety, zdarza się, że kobiety są przez nich bity, poniżane i wykorzystywane seksualnie. Takie żony niemal wcale nie mogą opuszczać domu i muszą żyć w ciągłym strachu i obawie przed denuncjacją.
Po udanej ucieczce droga, którą muszą przebyć uchodźcy, by naprawdę zrozumieć, w jakiej izolacji żyli przez lata, jest jednak jeszcze bardzo długa. Po pobycie w tej niewyobrażalnej izolacji Koreańczycy nie rozumieją otaczającego ich świata, nie potrafią pojąć telewizji, są przekonani, że za wszelkie zło na świecie odpowiada Ameryka. Mają problem ze zrozumieniem kalendarza; w Korei lata liczone są, bowiem od roku zerowego odpowiadającego naszemu 1912, czyli dacie urodzin wodza Kim Ir Sena. W swoim kraju za najdrobniejsze przewinienie uznane za zdradę państwa karani byli bardzo surowo. Choćby za zgubienie znaczka z podobizną wodza, który obowiązkowo musiał nosić każdy obywatel, groziła kara obejmująca publiczną egzekucję poprzedzoną obowiązkowym publicznym wyznaniem win. Jeszcze długo po ucieczce emigranci żyją w poczuciu winy, ciągle walcząc z sumieniem, które jak im wpojono, wciąż przypomina im, że zdradzili ojczyznę.
Gdy emigranci zdadzą już sobie sprawę z tego w jak zamkniętym, skrajnie autorytarnym i złym kraju żyli, często decydują się na dalszą ucieczkę. Skuszeni swoistym rajem, jakim są dla nich Chiny, zamieniają plany tymczasowego pobytu zarobkowego na chęć pobytu na stałe, a najczęściej decydują się na podróż do bliższej ich sercu oraz znacznie bezpieczniejszej Korei Południowej. Dalsza podróż wymaga jednak zgromadzenia odpowiedniej kwoty pieniędzy. Czasami swoją pomoc oferują im różne organizacje humanitarne, czy pojedyncze osoby aktywnie zaangażowane w pomoc uchodźcom. Artykuł Toma O’Neill’a z National Geographic Polska opisuje, w jaki sposób w organizacji ucieczki pomaga Koreańczykom pastor Chun Ki-won. Organizuje on liczące niemal 4 tysiące kilometrów przeprawy, poprzez Laos i dżunglę rzeką Mekong do Tajlandii, gdzie obywatele Korei Północnej mogą ubiegać się o azyl polityczny. Pastor sam przyznaje, że szanse na powodzenie wynoszą jedynie około 50%. Uciekinierzy muszą przekroczyć kilka dość dobrze strzeżonych granic i nie mając dokumentów przebrnąć przez wszystkie napotkane po drodze kontrole.

Nadzieje na zmiany

Kiedy wreszcie dotrą do kresu swojej podróży uchodźcy mogą liczyć na pomoc władz Korei Południowej. Wstępnie są przesłuchiwani, następnie odsyła się ich do obozów dla przesiedleńców, w których średnio przez dwa miesiące będą uczestniczyli w obowiązkowych kursach poświęconych kulturze Korei Południowej oraz poznawali nowe umiejętności, takie jak podróżowanie metrem czy otwieranie konta w banku. Nowa ojczyzna gwarantuje im obywatelstwo i zapomogę wynoszącą około 5 000 dol. podzielonych na niewielkie raty, a często także dodatek mieszkaniowy. Pomimo dość znacznej pomocy wielu uchodźcom bardzo ciężko odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości, jednak wreszcie mogą poczuć się prawdziwie bezpieczni i wolni.
W marcu ubiegłego roku zatonął storpedowany południowokoreański okręt wojenny “Cheonan”. Seul, stolica Korei Południowej, oskarżył Phenian o atak, w którym zginęło 46 marynarzy. Korea Północna odrzuciła te oskarżenia. 23 listopada sytuacja na półwyspie uległa jeszcze większemu zaognieniu, gdy po ostrzelaniu przez artylerię północnokoreańską południowokoreańskiej wyspy zginęły cztery osoby.
Ostatnio świat z radością i ulgą obserwował sytuację, gdy Korea Północna wystąpiła do Korei Południowej z propozycją negocjacji Zarówno Phenian, jak i Seul, dawały wcześniej do zrozumienia, że rozmowy pokojowe są możliwe, mimo że napięcie w stosunkach między nimi wzrosło z racji wojennej retoryki i ćwiczeń wojskowych po obu stronach granicy. Na przełomie 2010 i 2011 roku Korea Północna dwukrotnie proponowała władzom w Seulu rozmowy, która miałyby odbyć się pod koniec stycznia lub na początku lutego bez wstępnych warunków w celu zmniejszenia napięcia w regionie. Niestety Korea Południowa odrzuciła te decyzje jako nieszczere.
Tylko czas może pokazać, co czeka półwysep koreański. Miejmy nadzieję, że szybko nadejdzie moment, gdy miliony uciśnionych ludzi kiedyś wreszcie będą mogły żyć normalnie, bez potrzeby heroicznej ucieczki z własnego kraju…

Dziś zmarł Kim Dzong Il, nie oznacza to jednak szybkich zmian. Istnieje wiele scenariuszy dalszego rozwoju sytuacji. Najlepsze rozwiązanie dla północnych Koreańczyków jakim wydaje się połączenie ich państwa z Koreą Południową jest niestety najmniej prawdopodobne. Nawet gdyby nowe władze, niezależnie od tego czy będą to technokraci, dyktatorzy wojskowi, czy Kim Dzong Un, zgodziły się na takie rozwiązanie, może okazać się, że nie zgodzi się na nie sama Korea Południowa. Bo który rozsądny, rozwinięty kraj przyjmie tysiące ludzi, którzy przez całe życie nie mieli kontaktów z realnym światem i obejmie swoją władzą tereny pozbawione wszelkiej roślinności nadającej się do jedzenia, a nawet drzew. No chyba, że okazałoby się iż na Północnym terenie są jakieś bogate złoża na przykład ropy…

by Rafał Grudziński ;|

Tags:

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • Twitter
  • RSS

One Response to “”

  1. Kwadrat pisze:

    http://www.youtube.com/watch?v=pSWN6Qj98Iw&feature=player_embedded

Leave a Reply

AD