Narkotyki, polityka i zabójczy uśmiech

Przeglądając
sieć w poszukiwaniu interesujących treści, na portalu Wirtualna Polska natknąłem
się na artykuł o dość zagadkowym tytule "Narkotyki, polityka i zabójczy
uśmiech".
Tekst traktuje o pewnym człowieku, o osobie, która znacznie odmieniła losy
swojego narodu. Nie mowa tu jednak o jakimś wspaniałomyślnym strategu,
empatycznym obywatelu, czy wielkim przywódcy.
Nazwisko Pabla Escobara znane jest dziś w większości krajów latynoamerykańskich
oraz w jego ojczystej Kolumbii, nie dzięki jakimś szczytnym zasługom, lecz z
powodu przestępczej działalności, jaką prowadził. Piętno pozostawione przez
Escobara na wyspie pozostało do dziś, mimo iż upłynęło już niemal 20 lat od jego
śmierci. Tylko ubiegłego roku w Kolumbii zginęło z rąk zabójców 15 817 ludzi, to
więcej niż w Ugandzie, w której trwa rebelia.
Kolumbia już od dawna nie jest spokojna wyspą. Od lat organizują się tam zbrojne
partyzantki, lata 40 i 50 określa się w tamtejszej historii jako "La Violencia",
czyli "Przemoc". Escobar, dla jednych El Patron traktowany jak zbawiciel, dla
innych koszmar, który nigdy nie powinien się zdarzyć, doskonale wkomponował się
w burzliwą historię tego państwa.

Narkotyki
Zwykły chłopiec z ubogiej rodziny zamieszkałej w slumsach otaczających miasto
Medellin dzięki narkotykom błyskawicznie stał się najbardziej wpływowym
człowiekiem w kraju i okolicach. Rocznie zarabiał ponad 2 miliardy dolarów,
kupował i realizował niemal wszystko, czego zapragnął. Urządził prywatne zoo,
miał własne samoloty i śmigłowce.
O slumsach nigdy jednak nie zapominał. Nie tylko werbował stamtąd nowych
żołnierzy do swojej przestępczej armii. Wspierał również budowę szkół i boisk, a
nawet budował całe osiedla mieszkaniowe dla tamtejszej biedoty. To właśnie Ci
biedni ludzie, jago byli sąsiedzi okrzyknęli go mianem El Patron.

Polityka
Ogromny
majątek i tytuł kokainowego króla nie zaspokoiły w pełni ambicji Pabla, który
zaangażował się również w politykę. Mimo, że dość szybko zdobyto wiedzę na temat
źródeł jego majątku i wykreślono go z listy członków Partii Liberalnej, zdołał w
1982 roku zasiąść w kolumbijskim Kongresie.
Jak ukazały późniejsze zdarzenia nie był to odpowiedni krok. Teraz już niemal
wszyscy wiedzieli o nim i o jego ciemnych interesach. W kongresie długo nie
zabawił. Jego nastrój w pewnym stopniu może odzwierciedlić dokonane w tym
okresie zabójstwo ówczesnego ministra sprawiedliwości Rodrigo Lara Bonilla,
który publicznie krytykował narkobiznes. Escobar oczywiście nie działał
samodzielnie, wszystkim zajęli się jego ludzie.
Podobne sytuacje miały miejsce już o wiele wcześniej. Przykładowo, gdy Escobar w
wieku 26 lat został po raz pierwszy aresztowany za posiadanie kokainy w dziwnych
okolicznościach zginął policjant, który go schwytał, a wkrótce ktoś zastrzelił
również sędziów, którzy mieli go skazać.
Dodatkowych kłopotów Ecobarowi przysparzał rosnący w siłę konkurencyjny kartel z
Cali. Bardziej niż prywatną wojną niepokoił się jednak możliwością ekstradycji
do USA, gdzie czekała go śmierć lub dożywocie. Przy ofierze z życia około 50
sędziów Pablo osiągną swój kolejny cel – umowa ekstradycyjna z USA została
zerwana.
Inne huczne działania zainicjowane przez Ecobara to przykładowo: atak grupy M-19
w 1985r. na budynek Sądu Najwyższego w Bogocie; morderstwo kandydata na
prezydenta Luisa Carlosa Galana w 1989r.; zamach bombowy na samolot linii
Avianica, w którym zginęło ponad 100 osób; porwania dziennikarzy oraz atak na
siedzibę DAS (Urzędu Bezpieczeństwa).

Zabójczy uśmiech
Bliscy niektórych ofiar Escobara utworzyli nawet własną bojówkę – Los Pepes. W
późnych latach 80 na Kubie było już tylu jego wrogów, że musiał wyjechać.
Przebywał w Panamie i Nikaragui. Gdy w 1991 roku powrócił na Kubę, bezpieczne
schronienie znalazł w więzieniu. Dobrowolnie pozwolił się zamknąć. Jego
więzienie znacząco odstępowało jednak od tego, co przychodzi na myśl słyszącemu
to słowo. La Catedral – taką nazwą posługiwano się określając budynek postawiony
specjalnie dla Pabla. Chyba żaden inny więzień w historii nie może poszczycić
się własnym, prywatnym więzieniem z wygodnymi sypialniami, salonami do gier,
boiskiem piłkarskim, a nawet z domkiem dla gości. Wątpię, czy ktoś inny
kiedykolwiek zdołał tak zakpić z wymiaru sprawiedliwości…

Po ponad roku Escobar opuścił swoje więzienie, skazując się na życie w ukryciu.
2 grudnia 1993 roku, gdy po rozmowie telefonicznej z rodziną policja namierzyła
jego kryjówkę kokainowy król zginął w strzelaninie z funkcjonariuszami…
 


Jak już wspominałem zginął Pablo Escobar, lecz jego dziedzictwo pozostało.
Medellin przez wiele lat było uznawane za najniebezpieczniejsze miasto na
świecie. Praktycznie rządziły nim młodociane gangi "pistolocos" – szalonych
pistoletów. Kolejne rządy próbowały się uporać z narkotykami, kładąc największy
nacisk na działania militarne. Tak też doradzali im Amerykanie, dostarczając
jednocześnie Kolumbijczykom sprzęt wojskowy i wysyłając samoloty, które
spryskiwały uprawy krasnodrzewu (z tej rośliny produkuje się kokę). Jest jeszcze
jeden powód, dla którego Stanu Zjednoczone interesują się Kolumbią – ropa
naftowa. Kraj ten ma w tym roku osiągnąć rekordowy poziom produkcji 800 tys.
baryłek dziennie. Interesy narkotykowych bossów, kompanii naftowych, partyzantów
i rządu często się pokrywają.
W 2000 roku amerykański Kongres zatwierdził Plan Kolumbia – pomoc dla tego kraju
w walce z partyzantką i narkotykami. Kosztował on Amerykanów około pięciu mld
dolarów. Według Białego Domu plan odniósł sukces, czego dowodem ma być spadek
ataków terrorystycznych i porwań.
Kolumbijczycy coraz częściej nawołują do legalizacji narkotyków upatrując w tym
jedynego sposobu na rozwiązanie ich odwiecznych problemów. Jednak zezwolenie na
produkcję i sprzedaż kokainy tylko w Kolumbii nie rozwiąże problemów tego kraju.
Największym rynkiem zbytu dla "białego proszku" są Stany Zjednoczone. Przed
rokiem elity intelektualne z Kolumbii oraz Ameryki Południowej sformułowały
list, w którym domagają się od Stanów legalizacji, upatrując w tym jedynego
rozwiązania problemu. Możemy w nim przeczytać m.in., że za przestępczość
narkotykową producenci odpowiadają niemal w takim samym stopniu jak konsumenci.
Dopóki Ameryka będzie zapewniać rynek zbytu, dopóty wojna narkotykowa będzie
trwać.
Moim zdaniem mają oni sporo racji, wojna z narkotykami jak dotąd przynosi
odwrotne od zamierzonych skutki. Zjawisko narkomanii się rozrasta, produkcja
narkotyków się zwiększa. Zwiększają się nakłady na wojnę, więcej pieniędzy,
więcej broni i amunicji. Nic nie przynosi skutku. Powinno opracować się
racjonalny plan walki z narkotykami. Ponad pół roku temu w jednym z
amerykańskich miast przeprowadzono badania, które wykazały, że na każdych 9 z 10
banknotów dolarowych znajdują się ślady kokainy. Pozostaje nam cieszyć się, że
krasnodrzew nie jest zdolny rosnąć w sztucznych warunkach i w naszym klimacie.
Podobnie ludzie i podobne sytuacje mogłyby dotknąć bezpośrednio również i nas…
 

Tags: , ,

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • Twitter
  • RSS

One Response to “Narkotyki, polityka i zabójczy uśmiech”

Leave a Reply

AD